Czy to Twoja historia?
Każdy uzależniony niesie swóją własną historię. Jedni ją udźwigną, inni nie. Nie ulega wątpliwości, że trzeźwienie to ciężka, mozolna praca, praca, która wymaga cierpliwości i często pomocy bliskich.
Poniżej autentyczne historie uzależnionych:
Jan Kowalski lat. 54
Urodziłem się pod koniec lat sześdziesiątych. Ojciec uzależniony od alkoholu, matka od niego. Czterech braci, jeden zmarł wcześnie. Mieszkamy na głębokiej wsi na Mazowszu. Do czasu pójścia do szkoły wygląda to nawet sielankowo…koledzy, przedszkole, wydawałoby się fajne dzieciństwo. Ale od czasu rozpoczęcia nauki w szkole nieustanny niepokój i wstyd, czy ojciec akurat przyjdzie nawalony, czy też nie, czy będzie awantura czy nie. W szkole jest OK. Jest to jakiś azyl, o ile nie zaczepia on o dom. Dwa różne skrajnie inne światy szkoła i dom. Ten lepszy nie może się dowiedzieć o tym gorszym.
Uczę się bardzo dobrze. Praktycznie same piątki. Zdaję do super liceum Kupa kandydatów na miejsce. Cieszę się niesamowicie, jestem wreszcie cos wart. I co najważniejsze zamieszkam w internacie z dala od domu i pijanego ojca. Szkoda tylko matki.
Liceum – cudowne lata, przyjaźnie, pierwsze miłości, realna odskocznia od przeszłości. Pierwsze trzy lata bez alkoholu. Pozostaję jako nieliczny niepijący. Pierwszy raz się upijam po trzeciej klasie i od razu przesadzam. W kinie wymiotuję na widzów siedzących przede mną. Tytuł filmu? Dokładnie pamiętam – uciekam ze wstydu. To wystarcza aby nie sięgać po trunki przez prawie dwa lata. Klasa trzecia, czwarta, matura, wyjazdy, pierwsze miłości – cudowne chwile, tak teraz na to patrzę. Matura – bez problemu. Długie wakacje przed studiami. Wyjazdy. Czasami powrót do domu…tutaj już nie szczególnie.
Studia właściwie z rozpędu. Jeden kierunek, drugi – na początku nie piję w ogóle. Potem akademik- tutaj już nie jest tak różowo. Częste imprezy, ale na razie bez urwanych filmów. Decyzja o zmianie uczelni. Ambicja gna na drugi koniec kraju. Zdaję, zaczynam wymarzone studia. Znowu akademik, tutaj to praktycznie pijaństwo non stop. Rano, południe, wieczór – nie ma właściwej pory i pretekstu. Pije strasznie dużo ale nie nawalam. Egzaminy w pierwszym terminie, nawet stypendium naukowe. Jestem duszą towarzystwa. Wtedy po raz pierwszy słyszę od niektórych, że piję za dużo. Ale co tam pewnie zazdroszczą, że się dobrze bawię.
Roczny wyjazd do USA. Picie sporadyczne bo robota, bo szkoła, obowiązki. Raz tylko nawalam się konkretnie. Efekt? Nikt z tamtejszych cudzoziemskich znajomych nie chce ze mną gadać. Straszny wstyd i upokorzenie.
Powrót do kraju. Kończę studia. Narodziny pierwszej córki. Cudownie. Pierwsza stała praca. Bez problemów z alkoholem. Układamy swoje pierwsze gniazdo. Przeprowadzka, jedna, druga, kolejna, narodziny syna. Alkohol wtedy nie rządził!!
Dostaję świetną pracę. Mam 28-30 lat. Zaczynają się wyjazdy zagraniczne, delegacje. Mam paczkę przyjaciół. Alkohol coraz częstszy towarzysz, pojawia się już często. Ale patrząc z perspektywy jest pod kontrolą. Częste wypady, rodzina, znajomi, właściwie jest fajnie. Zawodowo…porządnie zarabiam, perspektywy. Potem kolejna przeprowadzka, kolejna praca, rodzi się kolejne dziecko. Jest OK. Alkohol jest ale raczej dla rozrywki, chociaż zdarzają się incydenty. Nie myślę wtedy, że mam problem.
Budowa pierwszego domu, zmiana pracy, wysokie stanowisko. Super pieniądze. I chyba tutaj zaczynają się problemy. Częste wyjazdy, kraj, zagranica, spotkania integracyjne. Alkohol wszędzie nielimitowany. Zaczynam coraz częściej pić bez umiaru. Otaczam się ludźmi dla których jestem super facetem, kompanem, duszą towarzystwa. Przyklaskują. Oni nie widzą mojego problemu, a jak widzą to mi nie mówią. Relacje w domu się psują. Zapala się czerwone światło. Ratuję się esperalem – nie pomaga, kolejna praca, kolejna wszywka, przeprowadzka, kolejny dom.
Alkohol wszechobecny. Częsty kac , moralny, fizyczny. Ciągi po 10 dni, pomimo, że jestem w pracy. Najczęściej za granicą. Nie ważne czy ten kraj czy inny, ten hotel czy inny bania non stop. Ale roboty nie zawalam. Mam sukcesy. Chwalą mnie, ale w środku jestem wrakiem, lęki, niepokoje, szarpania uczuciowe. Po siedmiu latach korporacyjnego picia rodzina ma dość. Awantury częste. Rezygnuje z pracy najemnej. Zakładam własną działalność. Strasznie się boję ale wierzę, że się uda.
Początki trudne ale jakoś idzie. Mam okresy 2-3 miesięczne bez picia. Jak jest gorzej- wszywka – ale nie pomaga. Pracy coraz więcej, napięcia huśtawka nastrojów, nawet incydenty z policją. I potem ciągłe obietnice, że dam radę, dam radę – ale nie daję.
Zaczynam pić po kryjomu. Nikt właściwie się nie orientuje, że piję. Piję planowo, kończę pracę, wypełniam zobowiązania i wtedy misterny plan jak się nawalić aby nikt nie zauważył. Na początku się nawet udaje…później moja rodzina to rozpoznaje. Cierpi razem ze mną. Rozmowy, obietnice i …nic.
Właściwie siedem ostatnich lat to picie strategiczne, tak je nazywam. Wśród znajomych, partnerów z pracy…oni wszyscy uważają, że jestem abstynentem. Ale okresy niepicia są coraz krótsze. Średnio 1-2 picia na 2-3 tygodnie. Pretekstami są też wszelkiego rodzaju wyjazdy, tam się pije poza kontrolą, czyli do zerwania filmu. Ilość wstydu, porażek po takich upojeniach jest nie do opisania (powstałaby pewnie gruba księga wstydu). Konflikty z prawem (areszt, zakaz prowadzenia pojazdów), nieprzewidywalne stany emocjonalne, agresja. Nie liczę połamanych stołów, wyrzuconych komórek, jazdy po pijaku. A zawodowo cóż, tutaj coraz lepiej, coraz większe sukcesy. Ten rozdział. Dwa życia. Istna destrukcja. Można oszaleć.
Oczywiście zawsze próbuję przestać, zawsze…walczę, esperal, sport, inne odciągacze – na nic.
Przegrywam po całej linii!!
Zgłaszam się do ośrodku. Przecież chcę wygrać.
Droga trzeźwienia to to jest dopiero jazda! Na osobne opowiadanie. Pewne rzeczy powoli docierają. Jestem dumny, że jestem alkoholikiem. Jest pięknie. Nie piję 8 lat i 3 miesiące…
Mateusz lat 32.
Pracuje w zachodniej korporacji w dużym mieście w Polsce. Jest dobrze oceniany przez przełożonych, inteligentny, elokwentny, zawsze elegancko ubrany. Ma zadbaną żonę i pięcioletniego synka. Co wieczór po pracy wypija 2-3 piwa. Jak sam mówi, odczuwa potrzebę relaksu. W weekendy pije więcej, np. pięć – sześć drinków czy też pięć – sześć piw. W czasie meczów Pucharu Świata pozwalał sobie na więcej – do 8 piw. Nie pije jednak w niedzielę. Raczej w piątek wieczorem z kolegami z pracy i w sobotę, często na grillu albo u przyjaciół. Od ostatnich dwóch-trzech lat picie w weekendy stało się regułą. W niedzielę natomiast często jest zmęczony i rozdrażniony – jak sam mówi, chyba przygnębia go perspektywa powrotu do pracy. W ciągu ostatniego roku kiepsko układa się w małżeństwie, żona ma pretensję o brak kontaktu, zaniedbywanie zabaw z synkiem i rozdrażnienie Mateusza. Zaczęły się męczące kłótnie, które drażniły Mateusza – żona oczekiwała, aby zaprzestał picia alkoholu. Mateusz czuł, że nie jest to sprawiedliwe – po ciężkiej pracy coś mu się należy. Jednak podjął próbę przerwania picia. Po tygodniu stwierdził, ze najwyraźniej żona myliła się co do jego problemów z alkoholem – odstawił alkohol bez większych problemów – pił więcej wody mineralnej, zaczął chodzić na basen. Ponieważ przekonał się, że może odstawić alkohol, wrócił do picia. Ostatnio żona zażądała od Mateusza, aby udał się do specjalisty od uzależnień, w przeciwnym przypadku wniesie o rozwód – czym zszokowała Mateusza. Wszyscy w jego środowisku piją podobnie. Specjalista rozpoznał u Mateusza brak kontroli nad ilością spożywanego alkoholu, wzrost tolerancji (pił coraz więcej i zespoły abstynencyjne (rozdrażnienie i złe samopoczucie po zaprzestaniu picia). Zdiagnozował uzależnienie od alkoholu.
Anka lat 28.
Prawnik, zatrudniona w kancelarii, robi aplikację adwokacką. Dużo i ciężko pracuje – konkurencja jest duża, a wiadomo, że trzeba postarać się o wypracowanie pozycji. Dwa lata temu w okresie szczególnie nasilonych i stresujących obowiązków Anka zaczęła mieć kłopoty z zaśnięciem. Zupełnie przypadkowo odkryła wtedy, że dwie-trzy lampki czerwonego wina ułatwiają zaśnięcie. Stopniowo weszło jej w nawyk zasypianie z pomocą wina. Starała się jednak nie robić tego codziennie, aby nie szkodzić swojemu zdrowiu. Zaczęła interesować się winami. Z czasem kupno i dobór wina stały się jej pasją, każde zakupy w centrum handlowym są okazją do odwiedzania działu winiarskiego, wyboru nowych, nieznanych gatunków, których następnie próbuje, wypijając po kilka lampek dziennie (trzy-cztery). Ostatnio na przyjęciu Anka piła ajerkoniak z Ameryki Południowej, trzy kieliszki po pięćdziesiąt gramów, wróciła do domu i przygotowując się do snu znalazła butelkę wina do połowy opróżnioną, postanowiła wypić jeszcze trochę. Trudno jej było przypomnieć sobie ile wypiła. Następnego dnia zadzwoniła do niej koleżanka i spytała, czy ma na serio traktować zwierzenia Anki dotyczące wygryzienia szefa. Anka nie mogła zrozumieć o czym mówi koleżanka, myślała, że to żarty, jednak okazało się, że chociaż zupełnie tego nie pamiętała, rozmawiała z koleżanką o drugiej w nocy przez pół godziny. Anka przestraszyła się nie na żarty. Zrobiła sobie znaleziony w Internecie test rozpoznawania problemów alkoholowych. Wyniki wskazały na picie szkodliwe. Anka postanowiła na jakiś czas zaprzestać picia w ogóle, a z czasem ograniczyć picie.
Zosia lat 45.
Zosia pracuje w szkolnej stołówce. Mąż Zosi był alkoholikiem. Zosia samotnie wychowywała dwójkę dzieci, syna i córeczkę, zarabiała na dom, znosiła awantury, doprowadziła do leczenia męża, który zaczął trzeźwieć, jednak po dwóch latach wrócił do alkoholu. Stal się agresywny i urządzał awantury, groził Zosi, zarzucając, ze zmarnowała mu życie zachodząc w ciążę przed ślubem, a w końcu „zrobiła z niego alkoholika” doprowadzając do leczenia. W końcu rozstali się, mąż odszedł do innej kobiety. Zosia ciężko to przeżyła, z napięcia i stresu sama zaczęła próbować alkoholu. Początkowo niewiele, po kieliszku wina, zachodziła też do sąsiadki, która częstowała ją domową nalewką. Nie było to ani piwo ani wódka, które Zosi kojarzyły się z mężem. Alkohol pomagał rozładować stres. Zosia z czasem zaczęła widzieć uroki życia bez awantur i wiecznie niezadowolonego męża. Zaprzyjaźniła się z Basią, sąsiadką, która stała się dla niej autorytetem. Basia jest nowoczesną kobietą, zapraszała Zosię co najmniej dwa-trzy razy w tygodniu na party z koleżankami. Na imprezach zawsze był alkohol, jednak nigdy nie była to wódka. Po jakiś roku Basia wyprowadziła się do narzeczonego. Zosia zauważyła, że czuje wieczorami jakiś nieokreślony niepokój. Zaczęła kupować nalewkę i pić przed snem dwa-trzy kieliszki. Czuła się ogólnie zmęczona i przygnębiona. Zauważyła też, że jest spuchnięta na twarzy. Pewnego razu postanowiła, że więcej nie kupi nalewki. Bardzo źle się poczuła, tak, jakby brała ją grypa, wszystko w środku jej dygotało, miała też bardzo zły nastrój. W nocy nie mogła zasnąć, cały czas wydawało jej się, ze w kuchni gra radio, kiedy szła do kuchni radio było wyłączone. Przerażona, że zaczyna się u niej obłęd poszła następnego dnia do lekarza. Lekarz stwierdził, że może to być objaw uzależnienia od alkoholu. Skierował ją do poradni odwykowej.
Marta lat 30.
Fryzjerka. Marta pracuje w eleganckim salonie fryzjerskim w Centrum Handlowy w dużym mieście. Jest ładną, zadbaną dziewczyną. Ma wiele klientek. Często dostaje od nich napiwki. W salonie praca jest ciężka, cały dzień na nogach, od pracowników wymaga się uśmiechu, niezależnie od tego jak niemiła lub irytująca jest klientka. Szefowa jest niezbyt miła i wymagająca. Marta wie, że nie ma na to rady, nie ma pieniędzy na założenie własnego salonu. Marta mieszka z narzeczonym, który pracuje w warsztacie samochodowym. Z narzeczonym i koleżankami 2-3 razy w tygodniu chodzą do dyskoteki, żeby się zabawić. W dyskotece zawsze piją kilka drinków lub kilka piw. Początkowo Marta nie przekraczała jednego-dwóch piw, ale w ciągu ostatniego roku zauważyła, że to za mało. Na dyskotece alkohol jest drogi, zaczęli więc ze znajomi szybko wypijać jedno-dwa piwa przed dyskoteką. Na dyskotece pili po kolejne dwa-trzy piwa. Coraz częściej zdarzało się, że Marta upijała się, tak, że trzeba ją było odprowadzać do domu. Ostatnio kiedy narzeczony zaczął jej zabraniać picia, Marta zrobiła u awanturę, krzyczała tak głośno, że wtrącili się ochroniarze, prosząc ich aby opuścili dyskotekę. Marta była wściekła – przecież zapłacili. Doszło do szarpaniny, ochroniarze z narzeczonym wyprowadzili Martę na ulicę. Następnego dnia Marta czuła się źle fizycznie – mdliło ją i bolała ją głowa, było jej też wstyd. Wzięła wolny dzień w pracy. Narzeczony robił jej wymówki i nazwał alkoholiczką. Marta popłakała się, przecież jest porządną, ciężko pracującą dziewczyną, na dodatek bardzo zadbaną. Jednak kiedy poszedł do pracy poszukała w Internecie wiadomości o uzależnieniu. Znalazła test AUDIT. Policzyła punkty – uzyskała ich 14. Byłą przestraszona i postanowiła pójść do poradni porozmawiać ze specjalistą. Specjalista potwierdził zagrożenie. Marta pije szkodliwie, jest na pograniczu uzależnienia.
Damian lat 28.
Damian ma kochających rodziców, ciężko pracujących od rana do nocy. Studiuje na jednym z kierunków uniwersyteckich. Alkohol zaczął pić w czasie wakacji po drugiej klasie gimnazjum. Byli z kolegami pod namiotami, cały prawie czas lało. Kupowali sobie piwo i pili je w namiocie. Chodzili też na dyskoteki, gdzie też pili piwo. Raz czy dwa kupili też wódkę. Z wakacji Damian pamiętał głównie piwo i kaca. Jakoś pod wpływem rodziców w szkole zaczął się lepiej uczyć, nie miał tyle okazji do picia. Skończył gimnazjum, na wakacje pojechał do Anglii. Tam przebywał w młodzieżowym środowisku, było dużo okazji do picia, zarówno piwa, jak i alcopopów. Często się upijał. W pierwszej licealnej wciągnęła go informatyka, bał się, że się nie wyrobi z nauką, nie miał też zbyt dużo znajomych, przez dłuższy czas nie miał okazji do picia alkoholu. Jednak w drugiej klasie poznał Tomka, który grał rap, zaczęli się spotykać z kolegami i komponować różne utwory. Wspólnie pili piwo. Pił w weekendy i po szkole, z czasem codziennie wypijał dwa-trzy piwa. W weekendy pił więcej, nawet do 8 -10 piw. Czasem kupowali wódkę i wypijali po pól litra na głowę. Jednak po wódce Damian nie czuł się dobrze. W szkole znowu zaczęło być kiepsko, ale Damian był z siebie dumny – zawsze przed końcem semestru jakoś się podciągał. Słabo – ale jednak zdał maturę. Dostał się na studia. Tu pojawiło się nowe towarzystwo, studenckie życie. Kilka razy w tygodniu Damian zaczął upijać się do nieprzytomności, zasypiał w autobusie wracając do domu, jednego razu obudził się bez butów, innego razu bez zegarka. Rano czuł się okropnie, opuszczał zajęcia. Wracał do domu w nocy. Pewnego razu rodzice czekali na niego. Kazali mu się położyć do łóżka. Następnego dnia o dziwo ojciec nie poszedł do pracy i oboje z matką zażądali, aby Damian poszedł z nimi do poradni odwykowej. Zagrozili mu, że w przeciwnym razie przestaną go utrzymywać. Damian śmiał się, przecież ma 20 lat – nie jest jakimś alkoholikiem, nie pije nawet za często wódki, tylko piwo. Jednak rodzice byli nieugięci. W poradni terapeuta rozpoznał u Damiana takie objawy jak: zmiana tolerancji, utrata kontroli, zespoły abstynencyjne (wyjaśniło się złe poranne samopoczucie po piciu); w efekcie stwierdził, że Damian jest uzależniony. Damian musiał rozpocząć terapię odwykową.
Krzysztof lat 34
Krzysztof pracuje w jednym z opiniotwórczych ogólnopolskich tygodników. Ma swoją dziedzinę, w której jego pozycja jako eksperta rośnie. Jego praca wymaga licznych wyjazdów, wielu kontaktów z ludźmi. Często wyjeżdża za granicę, często spotyka się z politykami. Przy okazji tych spotkań często pije się alkohol. Niedużo, może dwie-trzy 50-tki brandy czy koniaku. W wielu krajach, w których bywa wino podawane jest do lunchu, Krzysztof zazwyczaj nie pije dużo – może dwa-trzy kieliszki wina. Po pełnym napięcia dniu w hotelu często dla relaksu pije piwo, czasem dwa. W samolocie – kiedy wyjeżdża z Polski nie bierze alkoholu – chyba, że spotkania służbowe będą dopiero następnego dnia. Za to kiedy wraca, zazwyczaj relaksuje się przy pomocy dwóch buteleczek wina. W weekendy z przyjaciółmi urządza grilla. Pije wtedy około 4-5 piw. W sumie pije alkohol około 4 – 5 razy w tygodniu. Nie tak dawno jego redakcyjna koleżanka przy okazji zbierania materiału do tekstu o uzależnionych kobietach dostała materiały specjalistyczne, wśród których był test rozpoznawania problemów alkoholowych. Krzysztof dowiedział się z niego, że pije ryzykownie. Był bardzo zaskoczony i postanowił porozmawiać ze specjalistą, czy dobrze zinterpretował wyniki testu. Specjalista do którego zadzwonił potwierdził wyniki, umówił się z nim na spotkanie, zachęcił do ograniczenia picia do bezpiecznej ilości i pokazał jak można to robić.